daffodil, dobra historia, tęskniłam za Twoimi przygodami!

no nie da się ukryć, że odwaliłaś kawał dobrej roboty i zasługujesz na jak najlepsze efekty. Chociaż nie ukrywam też zazdrości, bo ja od stycznia ćwiczę też min. 5 razy w tygodniu, bardzo pilnuję diety (wczoraj jak mnie koleżanka poczęstowała czekoladą, oczywiście odmówiłam, bo całe życie odmawiam, miałam refleksję, że autentycznie nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam w buzi czekoladę), a efektów na wadze nie ma żadnych, i tylko ODROBINĘ ogólnie lepiej wyglądam niż w styczniu. Z grzeszków to mi tylko został alkohol od czasu do czasu (ale i tak mocno ograniczyłam). Może coś źle robię, a może moje ciało uparło się, że będzie grube i będzie;)
daff, a powiedz mi jeszcze, jakie tętno trzeba mieć, żeby chudnąć? I w ogóle biegasz w maseczce? Podziwiam, ja przez to odpuściłam całkowicie bieganie, mój mąż biega w antysmogowej, ale też się ultra męczy, a ja nie jestem w stanie oddychać i nie przeskoczę tego. Akurat przy bieganiu miałam wrażenie, że mi trochę ruszają kilogramy (zwykle), ale z drugiej strony fizjo twierdzi, że to nie jest dla mnie najlepsza aktywność. Co robić jak żyć
A co do refleksji farazi, to ja mam tak od ciąży z A. Zawsze wprawdzie miałam tendencje do tycia i łapałam kilogramy, jak za bardzo odpuszczałam ALE wtedy brałam się do roboty i np. dwa tygodnie nie jadłam kolacji i wracałam do mojej wagi, tak samo łatwo mi przychodziło ich gubienie. Niestety od ciąży z A. pozostała tylko łatwość do tycia i z każdym rokiem jest gorzej
