Moja walka o lepszą sylwetkę

Awatar użytkownika
daffodil
Posty: 2849
Rejestracja: 27 maja 2017, 7:52

Moja walka o lepszą sylwetkę

Post autor: daffodil » 12 kwie 2021, 19:25

Misiaq, pamiętaj ze mam 182cm :P
Nie no serio. 20 maja 2019 - 120,5kg. Zdjęcie jest z 18.05 :)


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Awatar użytkownika
mała_czarna
Posty: 18941
Rejestracja: 27 maja 2017, 7:17

Re: Moja walka o lepszą sylwetkę

Post autor: mała_czarna » 12 kwie 2021, 19:30

Daff szacun. Piękna przemiana.

Awatar użytkownika
daffodil
Posty: 2849
Rejestracja: 27 maja 2017, 7:52

Re: Moja walka o lepszą sylwetkę

Post autor: daffodil » 12 kwie 2021, 19:32

Misiaq, wróciłam od wrzesnia :)


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Awatar użytkownika
daffodil
Posty: 2849
Rejestracja: 27 maja 2017, 7:52

Re: Moja walka o lepszą sylwetkę

Post autor: daffodil » 12 kwie 2021, 19:32

Dzięki mała


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Awatar użytkownika
Misiowa
Posty: 19428
Rejestracja: 26 maja 2017, 18:20

Re: Moja walka o lepszą sylwetkę

Post autor: Misiowa » 12 kwie 2021, 19:33

Daff, wow jestem pod ogromnym wrażeniem! Petarda!
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Awatar użytkownika
lisbeth87
Posty: 15971
Rejestracja: 26 maja 2017, 23:57

Re: Moja walka o lepszą sylwetkę

Post autor: lisbeth87 » 12 kwie 2021, 19:36

daffodil pisze:
12 kwie 2021, 18:00
Cześć :)

Wpadłam się pochwalić :)

Od 1 stycznia -19kg
W sumie już -37,3kg


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Ogromne gratulacje 🥰😍🥰
"Działanie pociąga za sobą koszty i ryzyko,
ale o wiele mniejsze niż te,
które wiąże się z wygodną biernością."

Julia 2.4.2017r.

Awatar użytkownika
meg
Posty: 14861
Rejestracja: 27 maja 2017, 10:02

Re: Moja walka o lepszą sylwetkę

Post autor: meg » 12 kwie 2021, 19:41

Wow. Zbieram szczękę z podłogi. Szacun kobieto!

Wysłane z mojego Redmi Note 7 przy użyciu Tapatalka

ObrazekObrazek
Obrazek Obrazek

Awatar użytkownika
daffodil
Posty: 2849
Rejestracja: 27 maja 2017, 7:52

Re: Moja walka o lepszą sylwetkę

Post autor: daffodil » 12 kwie 2021, 19:49

Dzięki Dziewczyny za słowa uznania (i nienawiści efryna )


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Awatar użytkownika
Escherichia
Posty: 5494
Rejestracja: 27 maja 2017, 11:23

Re: Moja walka o lepszą sylwetkę

Post autor: Escherichia » 12 kwie 2021, 20:07

Daft, brawo! Super przemiana! 💪

Aneczka98
Posty: 18485
Rejestracja: 27 maja 2017, 8:30

Re: Moja walka o lepszą sylwetkę

Post autor: Aneczka98 » 12 kwie 2021, 22:07

Daft, wow, gratuluję 😍

farazi
Posty: 9827
Rejestracja: 28 maja 2017, 6:57

Re: Moja walka o lepszą sylwetkę

Post autor: farazi » 12 kwie 2021, 22:21

Jest moc!

Awatar użytkownika
daffodil
Posty: 2849
Rejestracja: 27 maja 2017, 7:52

Re: Moja walka o lepszą sylwetkę

Post autor: daffodil » 12 kwie 2021, 23:31

Dzięki Dziewczyny

Nie było łatwo, ale jestem z siebie cholernie dumna.
Po urodzeniu Hani 2.05.2019 kontrowałam wagę i patrzyłam jak schodzi w połogu. Szybko się przestraszyłam, ze zamiast chudnąc tyję. 20 maja zwazylam się - było 120,5kg, i podjęłam decyzje że czas coś z tym zrobić. Stwierdziłam, że wykupie catering dietetyczny, ale zupełnie nie będę uprawiać żadnej aktywności fizycznej. Bałam się, ze porażka w tym temacie zrujnuje wszystko, a wiedziałam ze będzie mi bardzo ciężko - wiadomo - zmęczona matka dwójki dzieci, gdzie młodsze jest niemowlęciem. Mam taki charakter, ze wszystko albo nic. Jak sobie coś założę i nie sprostam, to tak mnie to wnerwia ze porzucam wszystko. Dlatego wolałam obrać sobie cel z samą dietą. Nie podjadałam, jadłam tylko pudełka, bardzo się tego trzymałam. W styczniu 2020 ważyłam 87,5kg (33kg mniej) i wyglądałam już dobrze. Cały czas byłam w trakcie walki i wtedy przyszedł cholerny COVID. Zaczęło się pieczenie bułeczek, drożdżówek, pizzy i JEDZENIE JEDZENIE JEDZENIE. No kto się oprze chrupiącej bułeczce z roztopionym masełkiem prosto z piekarnika? Poza tym jak tu nie dojeść blachy pizzy, skoro jutro będziemy robić świeżą? No żyło nam się wtedy dostatnio, a piekarnik chodził u nas częściej niż pralka. Wiedziałam, że jest gorzej, ale bałam się wejść na wagę. Serio, nie wchodziłam, a widziałam po ubraniach, ze coraz bardziej muszę upychać sadło. I tak 2020 rok upłynął mi pod hasłem żarcia. O tyle to było dołujące, że we wrześniu powróciłam do pracy, a jak część z Was się orientuje, pracuje w mocno sportowym środowisku. Siadało mi to na psyche. Nosiłam tylko opięte leginsy w największym rozmiarze i obszerne t-shirty.
Psychicznie czułam się coraz gorzej. Czułam, ze jedyną rzeczą, która mnie unieszczęśliwia jest moje sadło. Mąż wspaniały, dzieci przekochane i zdrowe, dobra sytuacja materialna, kontakty rodzinne ok, świetna praca. Nie było w moim życiu pół godziny żebym nie myślała, ze wyglądam słabo, nie było wyjścia z domu żebym nie analizowała co mijający mnie ludzie na ulicy sobie o mnie pomyślą. Zreszta rzadko z domu w ogóle wychodziłam.
Sylwester był zawsze dla mnie momentem postanowień, zwykle właśnie związanych z tuszą i dietą i tak tez było tym razem. 1 stycznia weszłam na wagę z zamkniętymi oczami - byłam zbyt przerażona tym co mogę tam ujrzeć. Poprosiłam Męża żeby skontrolował wynik i zapisał w telefonie. Jak się potem okazało, waga pokazała 102,2kg. Byłam załamana jak to odkryłam, bo sądziłam że ważę góra 94. No był dramat.
Postanowiłam wziąć się w garść, Hania już była większa, wiec mogłam zacząć więcej od siebie wymagać. Zamówiłam catering i narzuciłam sobie bardzo dużą aktywność fizyczną. Bez drogi na skróty. Po prostu - deficyt kaloryczny. Założyłam sobie, ze trenuje codziennie, bo jeśli pozwolę sobie na jeden dzień odpoczynku, to popłynę i jeden dzień przerodzi się w dziesięć.
Pudełek pilnowałam, wiadomo. Przed każdym posiłkiem wypijam dwie szklanki wody, dzięki czemu szybciej odczuwam sytość. Pewnie sam catering znów by dał radę, ale stwierdziłam, że chce wrócić do swojej formy sportowej. Mimo, ze nic mi nie dolegało specjalnie, zaczęłam się tez martwić o swoje zdrowie w kontekście „muszę być zdrowa dla moich dzieci”. Moje BMI było ponad 30 i wskazywało otyłość I stopnia! No dramat...
Trenowałam na tętnie, pilnowałam kalorii. Odłożyłam na bok teorie i łamigłówki ze po treningu to lepiej zjeść węgle, a na kolacje białko etc. Deficyt kaloryczny i tyle.
Głównie wybrałam bieganie. Pomagało mi to oderwać się od „MAAAAMOOO”, posłuchać muzyki i czas szybciej leciał. Początkowo żeby utrzymać dobre tętno biegłam 1 kilometr w 13 minut! To jak dreptanie w miejscu...nieraz pijaczki pod żabką wyśmiewały mnie parodiując moje tempo. Dziś, choć bardzo się staram, bo chce np by trening był dłuższy, nie jestem w stanie biec wolniej niż 6:45 na kilometr. Zaczęłam od kilometra, potem trzech, ale szybko przeszłam do 5-7-10. Teraz zwykle robię 5km. Codziennie. Kiedy Mąż pracował więcej i nie mogłam wyjść, robiłam w domu godzinne cardio. Najpierw pół godzinki jakiejś zumby, a kolejne pół godziny zwykłych pajaców czy podskoków oglądając fakty. Byle utrzymać podwyższone tętno i spalić kalorie. W styczniu nie opuściłam żadnego dnia treningowego. W lutym tylko dwa ze względu na rotawirusa. Marzec był gorszy, bo się rozchorowałam i wypadły mi ponad dwa tygodnie. Aż sama się sobie dziwiłam, że tak mi tego brakuje i nosiło mnie w domu.
Stwierdziłam, ze zdecydowanie bardziej wole wyjsc pobiegać niz robić to kardio, które po jakimś czasie mnie znudziło no i było upierdliwe, bo byłam wtedy sama z dziećmi, które wiecznie mnie wolały. Każdy dzień planowałam pod trening. Jest czas? Super! Wyjde sobie, kiedy poczuje przypływ energii. Nie ma? W takim razie wrócę z pracy biegiem 7km zamiast jechać cieplutkim autem z Mężem. Nie szukałam wymówek tylko możliwości. Pada deszcz? No trudno, wrócę w mokrych skarpetkach, świat się nie zawali. Jest -14 na zewnatrz? No życie, zaloze leginsy pod dres i mocniej się opatule. Im bardziej mi się nie chciało (a uwierzcie, że często mi się chciało płakać na myśl o wyjściu/skakaniu przed tv), tym mocniejszy i dłuższy trening robiłam. Taka moja osobista „kara”, która dawała wiele satysfakcji ;) Co miesiąc robiłam ponad 80km. Teraz dobijamy do połowy kwietnia a ja mam już prawie 60km na liczniku ;)
Duże wsparcie stanowi wymiana doświadczeń ze starą forumką czarnąmambą, z która jesteśmy w stałym kontakcie i meldujemy codziennie swoje postępy. Do tego fajny sprzęt w postaci zegarka, gdzie mogę analizować swoje trasy i parametry. Od stycznia znacznie wzrósł mój pułap tlenowy, a wiek sprawnościowy z 34 lat spadł do 20!!! (Mam 30lat).
Czuje się fenomenalnie. Pierwszy raz od lat kupiłam (z przyjemnością!) spodnie, bluzki, płaszcz... Wcześniej chodziłam w podartych dresach, byle coś na siebie zarzucić i się zakryć.
Ważę się co tydzień, w niedziele. Ostatni pomiar 83,2kg. Za cel obrałam sobie 80kg. U szczytu formy sportowej wazylam 75kg. Nie wiem czy do tego dojdę, nie mam cisnienia, bo wiem ze ciało po porodzie może już nie mieć takich możliwości. W ubraniu wyglądam ok. Mam dużo mankamentów w bieliźnie, ale rozstępy, cellulit czy sterczący brzuch nie spędzają mi snu z powiek ;)
Aha! I seks jest lepszy ;)
Mam nadzieje, ze to już ostatni raz. I ze nie popłynę. Kocham jeść i kocham się objadać, ale muszę umieć przestać w porę. Mam nadzieje, ze ukończę swoją walkę i już nigdy więcej nic zobaczę trzycyfrowego wyniku na liczniku. Na przyszłość mam plan żeby wazyc się z przymusu kontrolnie co 2 tygodnie i ewentualnie natychmiast zareagować, kiedy sytuacja wymknie się spod kontroli. Zobaczymy, oby wyszło.
Niesamowite jest to uczucie, kiedy ludzie doceniają, widzą i gratulują :) Nie mogę się doczekać miny kolegów z pracy, z którymi z uwagi na pandemie nie widziałam się pare miesięcy ;) życzę Wam żebyście wytrwały w swoich postanowieniach. Ja jestem teraz szczęśliwszym człowiekiem :)


Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Awatar użytkownika
daffodil
Posty: 2849
Rejestracja: 27 maja 2017, 7:52

Re: Moja walka o lepszą sylwetkę

Post autor: daffodil » 12 kwie 2021, 23:36

Znalazłam jeszcze jedno ze 120,5kg
Pomińcie dziurawe spodenki - to mój urokliwy połóg ;)Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

Awatar użytkownika
Itzal
Posty: 16955
Rejestracja: 27 maja 2017, 11:04

Re: Moja walka o lepszą sylwetkę

Post autor: Itzal » 13 kwie 2021, 0:17

Daff, rewelacja!!!!!!
ObrazekObrazek
Obrazek

Awatar użytkownika
asieka
Posty: 8559
Rejestracja: 27 maja 2017, 5:27

Re: Moja walka o lepszą sylwetkę

Post autor: asieka » 13 kwie 2021, 7:04

Daff brawo, pięknie wyglądasz 👍 podziwiam i zazdroszczę mobilizacji.

Ja ogłaszam wielki come back. Wykupiłam Fitatu (39,99 na rok podobno promocja) i walczymy bo patrzeć na siebie nie mogę.
2010-19.09-2015 *** N 23.07.2018 *** M 5.05.2020
ObrazekObrazek Obrazek

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości