Post
autor: daffodil » 21 paź 2019, 11:52
Ja oczywiście wczoraj miałam dramę :/ wybraliśmy się cała najbliższa rodzina na piękny jesienny spacer - 11 osób. Było przemilo, dzieci biegały. Ja już się trochę lepiej czuje ze sobą, na zasadzie ze wyjde z domu ale żeby wstawić zdjęcie do mediów np to mi jeszcze daleko.
Mój tata, uznawany za najweselszego, najbardziej uśmiechniętego luzaka i jajcarza na świecie, miał pare lat temu depresje. Przyznał się ostatnio ze wstydem mamie, ze czuje ze mu wraca. Bierze leki, ale to u nas temat tabu. Nie wie ze mama nam powiedziała. On zawsze komentował moja dupę, podcinał skrzydła, nawet wtedy kiedy byłam zwyczajna zgrabną nastolatką.
Wczoraj na koniec spaceru siedzimy na kawie, tj wszyscy oprócz mnie bo bujam wózek, tata cały dzień się nie odzywał, był przygaszony. Nagle ni z gruchy ni z pietruchy odzywa się do mojego brata (chyba pierwszy raz podczas całego parogodzinnego wypadu) - „ale ta twoja siostra się ogarnęła w końcu, nie? W końcu trochę zrzuciła, widać”
Myśle sobie ok, nie tak zle, spoko. Kiwnęłam głowa w podziękowaniu, bo temat jakby mnie krępuje.
A ten brnie dalej i dodaje „bo ja to już byłem załamany! Ja myślałem ze jej pasuje to ze tak wyglada i ze tak jej dobrze i nie ma zamiaru nic ze sobą zrobić”.
Zapadła cisza. Oczywiście cała knajpa go słyszała, pomijam ze moja rodzina. Ja nigdy nie potrafiłam odzywać się do rodziców niegrzecznie, bo tak mnie wytresowali, wiec zapytałam tylko czy możemy już dać spokój w tym temacie. Spojrzałam w bok bo łzy mi napłynęły do oczu. Wiec ten najpierw swoim sposobem zaczął mnie wyśmiewać i „ojej to on nie wiedział ze to mi nic nie można powiedzieć”, ale widać ze był zmieszany, a nie zdarza mu się to.
Potem na odchodne podeszła do mnie mama przepraszając trochę, ze tata nie miał nic złego na myśli to totalnie się rozkleiłam i na oczach rodziny, a także innych gości knajpy zaczęłam łkać ze czy oni myślą ze mi dobrze z wyglądem wieloryba, słonia i świni. Ze codziennie patrzyłam w lustro i wstyd mi było wyjsc z domu. Ze czułam się ze sobą obrzydliwie i nie potrzebuje żeby ktoś to za każdym razem w taki sposób wywlekał. Drama ogólnie.
Aha, dopełnienie obrazu jest takie, ze była pora obiadowa i chciałam żeby Z coś zjadła. Myśle zamówię pizze to wszyscy skubną. Zamówiłam giga pizze, wszyscy jedli ze smakiem, oczywiście oprócz mnie, bo miałam na za godzinę przygotowane swoje pudełko. Ale musiał skomentować. Nie mógł sobie darować.
Ogólnie to mój ukochany tata. Zawsze mieliśmy doskonały kontakt. Ale z uczuciami u mnie w domu było jakoś nie po drodze.
Tak gadaliśmy wczoraj z M wracając stamtąd, ze przykre jest to, ze w mojej rodzinie przy każdej okazji ocenia się nas zawsze przez pryzmat dupy. Przytyłaś, nie jedz tyle, ale Marcin to schudł? Ojej czemu Marcin przytył ? Nie pij gazowanego. Daruj sobie kolacje. Bla bla bla. Wszędzie ukryty temat tuszy.
Mama wczoraj do mnie właśnie „ale Marcin tez schudł widze”. Powiedziałam mu to potem i wcale nie był zadowolony. Bo to dowodzi jak zawsze przy każdej okazji jesteśmy oceniani.