Misiaq, ja mam to samo. I to normalne życie, kiedy mam dobry humor, to nie jest żarcie typu fastfoody, gofry, pizza raz w tygodniu itp. tylko sytuacja, kiedy mogę zjeść czasem taki typowy polski obiad (np. młode ziemniaczki, mielony, mizeria), kanapki na śniadanie, w restauracji mogę wybrać to, co akurat chcę (ale nie np. przystawkę + danie główne + deser, tylko jedno zwykle danie, które nie jest fit sałatą), a w lecie lody raz na jakiś czas (i to jedna gałkę, nie jakiś wypas). Wtedy się cieszę z życia, ale niestety też w takim trybie sukcesywnie tyję. No niestety, muszę być na diecie przez całe życie, albo będę gruba i szczerze, to trochę się boję, że właśnie odpuszczę w pewnym momencie i już nie będzie odwrotu
