Misiaq, nasz obecny bank nas olał, więc poprosiliśmy naszą doradczynię żeby to ogarnęła i w niecały miesiąc mieliśmy oferty od 5 różnych banków. No wiadomo, że to było trochę upierdliwe, masę zaświadczeń, znowu operat (każdy bank swój), ale wydaje mi się, że bardzo dobrze na tym wyszliśmy. Zwłaszcza, że nasza sytuacja finansowa teraz i pięć lat temu jest diametralnie różna - jak braliśmy kredyt, to ja miałam stypendium doktoranckie, którego w ogóle nie liczyli przy ocenie zdolności kredytowej (i wielkości raty itp), a mój mąż zarabiał też dużo mniej niż teraz.
Ja też kocham to nasze niewielkie mieszkanie, ale gdzieś z tyłu głowy mam, że kiedyś fajnie będzie zmienić na większe (albo dom, ale raczej mieszkanie). A i oczywiście też by nasze życie wyglądało inaczej, jakbyśmy mieli mieszkanie na start - nie mamy - ale byliśmy w stanie je sobie ogarnąć, więc noc, tylko się cieszyć
(zwłaszcza przy braku warszawskich stawek
)