Efryna, ja uważam, że dla każdego do minimum może być trochę inne. Ty przecież pracujesz, coś ćwiczysz itd. Moje dni ostatnio nie są obarczone dużym wysiłkiem fizycznym, nie muszę się skupiać w pracy itd. Wiadomo, że w domu też nie siedzę na ()() ale staram sobie wszystko ogarniać na luzie.
W soboty, przed weekendem żeby motywowało mnie to do niegrzeszenia w weekend (to czas kiedy wychodzimy z Mężem do CH albo on sobie dogadza pizzą, chipsami itd).
A w poniedziałek, żeby jak urodzi mi się głupia myśl żeby w weekend jednak podjeść, to świadomość ważenia w poniedziałek trzyma mnie w ryzach
Jednym słowem, weekendy są najtrudniejsze dla mnie.
No ja teoretycznie w piątki, ale w praktyce prawie codziennie. Wiem, że nie powinnam, ale z drugiej strony Wam nie marudzę, więc jakie to ma znaczenie
weekendy dla mnie też najtrudniejsze, bo bez pudełek. Zresztą, jeszcze tydzień i już w ogóle będzie bez pudełek