Necia, w sumie też mam wrażenie, że najcięższym momentem ćwiczeń jest zebranie się do nich. Może nazwanie Cię leniwą bułą to trochę przesada, ale prawda jest taka, że jakby Ci bardzo zależało, to pewnie byś dała radę sobie wygospodarować te 20-30 minut dziennie. Jeśli zależy Ci średnio, to łatwo jest znaleźć dobre wytłumaczenie, czemu się nie ćwiczy (bo Twoje wyjaśnienia wcale nie są złe, czy naciągane). Mi nadal ćwiczenia nie sprawiają przyjemności, ale to tego stopnia je wkomponowałam w codzienność, że się już do nich przyzwyczaiłam. I mam nadzieję, że nie jesteś zła za to, co napisałam:P
jakoś mi się dzisiaj smutno zrobiło, jak przeczytałam ten wątek, w sumie nie wiem, czemu. Chyba dlatego, że tak bardzo wpojone jest w nas wartościowanie się na podstawie wyglądu... czy faceci się tak wartościują? Chodzą w koszulkach na plaży, bo się wstydzą piwnego brzucha? Nie, nie myślą o tym, bo spędzają czas dla swojej przyjemności, a nie, żeby cieszyć oko innych. Ja tak sobie myślę, że jeśli ktoś na plaży pomyśli "omójboże ale pasztet, ja bym nie wyszła w bikini z takim brzuchem" i dzięki temu się lepiej poczuje ze sobą, to znaczy, że zrobiłam coś dobrego dla świata
